Wojenna kartografia tożsamościowa Ukrainy. Teza-antyteza-synteza?

Kulturowa i językowa heterogeniczność Ukrainy jest dobrze znanym faktem, wykorzystywanym i nadużywanym w wyjaśnieniach obecnej wojny. Naród ukraiński powstał w okresie nowożytnym na kresach, o które rywalizowały trzy imperia – polskie, tureckie i rosyjskie – w wyniku procesów demograficznych, które zaowocowały pstrokatym składem etnicznym i kulturowym jego przedstawicieli.

Odbite Osmanom przez Rosjan w XVIII w. Południe przeżyło proces „kolonizacji wewnętrznej” [1], który polegał na oczyszczeniu nowo nabytych ziem z tureckojęzycznych nomadów i zastąpieniu ich osiadłymi rolnikami. Rząd carski zachęcał przedstawicieli prześladowanych mniejszości z innych krajów – niemieckich mennonitów, osmańskich Serbów itd. – do osiedlania się na tych ziemiach. Jednak większość terytorium rozdzielono między rosyjską szlachtę, która przywiozła ze sobą chłopów poddanych z głównych regionów etnicznych Ukrainy i Rosji. Kolonizacja przez imigrantów, podobna do tej, która miała miejsce w Ameryce Północnej w tym samym czasie, połączyła żyzne gleby z pracą przymusową, zamieniając Imperium Rosyjskie w spichlerz Europy.

Sto lat później, podczas Długiego Kryzysu w latach 1873-1896, region uległ kolonizacji po raz drugi. W tym czasie kapitał francuski, belgijski i brytyjski poszukiwał lukratywnych możliwości inwestycyjnych. Taką możliwość zapewnił kolonialny podział Afryki; inną opcją był udział w szybkiej industrializacji ukraińskich stepów, stymulowany hojną protekcjonistyczną polityką władz rosyjskich. Masowy napływ siły roboczej ze wszystkich zakątków imperium nasilił się dopiero w czasach radzieckich, kiedy znaczna część, jeśli nie większość megaprojektów przemysłowych koncentrowała się w południowej i wschodniej Ukrainie. Doprowadziło to do powstania wielu przemysłowych miast rosyjskojęzycznych, które nie wykazywały się znaczącą dominantą etnokulturową.

Tereny prawobrzeżnego Dniepru, które dziś stanowią północną i środkową Ukrainę, stały się częścią Imperium Rosyjskiego po rozbiorach Polski pod koniec XVIII w. Aby zwalczać wpływy polskiego nacjonalizmu, rosyjscy etnografowie promowali ideę odrębnego etnosu ukraińskiego, którego główną różnicą było prawosławie w przeciwieństwie do polskiego katolicyzmu.

Szkic historii etnicznej

Później, w epoce romantyzmu, ukraińska inteligencja zwróciła tę ideę przeciwko rosyjskiemu centrum imperialnemu. Po rozbiorach Polski zachodnia część Ukrainy weszła w skład Cesarstwa Austro-Węgierskiego, a w okresie międzywojennym – w skład Polski i Czechosłowacji. Galicja, niegdyś kontrolowana przez Polskę część Ukrainy i wylęgarnia nacjonalistycznego oporu w latach 40., stała się „ukraińskim Piemontem” podczas narodowego odrodzenia w latach 1989-1991. Będąc najmniej rosyjskojęzycznym regionem, promieniowała aurą ukraińskiej autentyczności etnicznej. Habsburska przeszłość Galicji pozwoliła ukraińskim nacjonalistom sformułować swoją ideologię wokół poszukiwania utraconej europejskości, z której, zgodnie z ich ideami, miał zostać usunięty „azjatycki” komponent rosyjski.

Przyznaję, że jest to niezwykle zwięzły i niemal karykaturalny szkic etnicznej historii Ukrainy, niemniej jednak jest o wiele bardziej wiarygodny niż uproszczona opowieść o „dwóch Ukrainach”, skomponowana przez ukraińską inteligencję nacjonalistyczną na początku lat 90 [2]. Tę ostatnią podchwycił prorok wojen cywilizacyjnych Samuel Huntington, a nawet, co dziwne, taki antynacjonalistyczny antropolog jak Chris Gunn [3]. W narracji tej historyczna heterogeniczność ludności Ukrainy szybko wślizguje się w przepaść nie do pokonania między dwoma odmiennymi cywilizacyjnie społeczeństwami: prozachodnimi „Ukraińcami właściwymi” i zrusyfikowanymi „Kreolami”.

W ciągu 30 lat niepodległości Ukrainy jej geografia polityczna i tożsamość polityczna pozostały dość zróżnicowane, ale równolegle z transformacją, której doświadczyły walki polityczne, nabrały charakteru kardynalnej konfrontacji. W przeciwieństwie do narracji nacjonalistycznej, która stała się dominująca dopiero później, w latach 90., rzeczywisty podział polityczny w ukraińskiej sferze publicznej zbliżył się do klasycznej opozycji lewicowo-prawicowej, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę terminy używane przez samych polityków i dziennikarzy.

Po „pomarańczowej rewolucji”

Przejście do zorientowanego etnicznie słownictwa nastąpiło po „pomarańczowej rewolucji” 2004 r., kiedy środek ciężkości politycznej państwa przesunął się z prezydenta do parlamentu. W wyniku tej zmiany ujawniła się rywalizacja między grupami oligarchicznymi, stojącymi za głównymi podmiotami partyjno-politycznymi, co w związku z tym zapowiadało otwartą walkę wyborczą. W tym czasie różnice etnolingwistyczne między wschodem a zachodem Ukrainy doprowadzały do coraz głębszej schizmy politycznej, a bardziej tradycyjne różnice programowe podlegały absorpcji przez „tożsamości kulturowe”.

Polityka ukraińska po „pomarańczowej rewolucji” stała się sceną konfrontacji dwóch konkurujących ze sobą projektów nacjonalistycznych, postrzegających się jako projekt „etnicznych Ukraińców” i jako projekt „Słowian wschodnich” [4]. Pierwsza grupa przywiązywała wielką wagę do języka ukraińskiego i jego tożsamości etnicznej, była nieprzejednanie wroga Rosji, którą utożsamiała ze Związkiem Radzieckim, i dążyła do liberalnej integracji euroatlantyckiej. Druga koncentrowała się na ochronie praw języka rosyjskiego, rosyjskiego Kościoła Prawosławnego i historycznej pamięci o zwycięstwie narodu radzieckiego w II wojnie światowej (które uważała za własne zwycięstwo) oraz zdawała się skłaniać ku Rosji. Podział ten dawał elitom łatwe narzędzie mobilizacji elektoratu, ale jednocześnie służył jako zabezpieczenie przed autorytarną konsolidacją władzy: każdy potencjalny dyktator, który byłby wspierany przez jeden z bloków, byłby łatwo obalony przez rywali, którzy zmobilizowaliby przeciwko niemu drugą „połowę” kraju.

Taki „domyślny pluralizm” stał się znakiem firmowym ukraińskiego systemu politycznego [5]. Ponadto pluralizm ten uniemożliwiał neoliberalną konsolidację w sferze gospodarczej: znaczenie komponentu „populistycznego” nie pozwalało elitom rządzącym na oddzielenie gospodarki od lokalnych konfiguracji społeczno-politycznych i zmuszało wszystkie siły polityczne do przestrzegania odziedziczonych po Związku Radzieckim mechanizmów redystrybucji.

Fabrykacja podziału

Fabrykacja rzekomo tożsamościowego podziału stała się użytecznym narzędziem reprodukcji społecznej w ciągu dekady wzrostu gospodarczego – w latach 2000-2010. Jednak, podobnie jak w przypadku wszelkich działań politycznych i gospodarczych, jego działanie okazało się tymczasowe. Na początku 2010 r. kilka czynników przyczyniło się do jego demontażu. Przy braku wewnętrznych czynników ograniczających, amplituda nacjonalistycznej huśtawki nadal rosła, aż polaryzacja osiągnęła niebezpieczny poziom.

W wyborach parlamentarnych w 2012 r. skrajnie prawicowa („etnicznie ukraińska”) partia Swoboda zdobyła 10% głosów. Jej popularność napędzała polityka „wschodniosłowiańskiego” prezydenta Janukowycza, najwyraźniej starającego się wzorować swoją reelekcję w 2015 r. na Jacques’u Chiraku, który w 2002 r. starł się w drugiej turze wyborów prezydenckich z Jean-Marie Le Penem. Wydaje się jednak, że Janukowycz nie docenił poziomu nagromadzonych w społeczeństwie napięć. Drapieżna polityka gospodarcza ekipy Janukowycza irytowała nie tylko oligarchów, ale także znacznie szersze warstwy drobnych przedsiębiorców i przedstawicieli zurbanizowanej klasy średniej w Kijowie i na zachodzie kraju, przysparzając głosy nacjonalistom.

Zbiegło się to z końcem supercyklu surowcowego, który napędzał wzrost gospodarczy Ukrainy w latach 1997-2012 [6]. Dóbr do podziału było coraz mniej, zwłaszcza że w 2012 r. Rosja, która ucierpiała z powodu tego samego zwrotu w cyklu światowym, rozpoczęła atak gospodarczy na pełną skalę na Ukrainę, narzucając zbyt wysokie ceny gazu i rozpętując liczne wojny handlowe przeciwko eksporterom ukraińskim. Od drugiej połowy 2012 r., kiedy stymulujący gospodarkę efekt realizacji projektów infrastrukturalnych, związanych z mistrzostwami Europy w piłce nożnej, dobiegł końca, Ukraina szybko weszła w recesję. Rosyjska ofensywa gospodarcza oznaczała zamknięcie mającej dla Ukrainy żywotne znaczenie geopolitycznej przestrzeni mediacji: Janukowycz był zmuszony do wyboru obozu politycznego wiedząc, że każdy wybór będzie katastrofalny.

Dominująca antypolityczność

Zwieńczeniem tych wszystkich sprzeczności był kryzys polityczny, znany jako Euromajdan 2013-2014 r. Obalenie Janukowycza, aneksja Krymu przez Rosję i wybuch wojny w Donbasie nie do poznania zmieniły rozkład sił na ukraińskiej scenie politycznej. Miliony „wschodniosłowiańskich” wyborców wypadły z gry, a stronnictwo „etnicznie ukraińskie” uzyskało przewagę liczebną [7]. Konfrontacja między nimi, choć całkiem nowa i sztucznie skonstruowana, praktycznie zdeterminowała politykę krajową. Jednocześnie ani tożsamość „etnicznie ukraińska”, ani tożsamość „wschodniosłowiańska”, jedna i druga lansowana na arenie politycznej, nie były głęboko zakorzenione w światopoglądzie zwykłych ludzi.

Gdziekolwiek się mieszkało i bez względu na to, w jakim języku bardziej płynnie się mówiło, dominującą postawą wśród ludzi było antypolityczne odrzucenie gier partyjno-politycznych jako takich, a nie zdecydowane poparcie jednej lub drugiej strony. W wyniku rozziewu między społeczeństwem politycznym a szerszym społeczeństwem oraz zgodnie z logiką rządzącą sferą publiczną, Petro Poroszenko spędził swoją prezydenturę dryfując ku coraz bardziej radykalnej formie „etnicznie ukraińskiego” nacjonalizmu. W rezultacie poniósł upokarzającą porażkę w wyborach w 2019 r., kiedy 73% wyborców poparło Wołodymyra Zełenskiego, który stał się prawdziwym ucieleśnieniem powszechnych nastrojów antypolitycznych i antyelitarnych.

Po wyborze Zełenski był jednak zmuszony podporządkować się strukturalnej logice pola politycznego. Kiedy jesienią 2020 r. władze rosyjskie w końcu zorientowały się, że Zełenski nie zaakceptuje rosyjskiej wersji porozumień mińskich, Kreml rozpoczął przygotowania do wojny. Tymczasem niższe szczeble społeczeństwa ukraińskiego nadal były oderwane od polityki tożsamościowej. Na przykład jednego z przywódców strajku górników w 2020 r. w Krzywym Rogu, rodzinnym mieście Zełenskiego, ogłoszono bohaterem po tym, jak wziął udział w dwóch najtrudniejszych bitwach podczas wojny w Donbasie. Nie miało to jednak dla niego subiektywnego znaczenia: w kontrowersjach wokół strajku stwierdził, że nigdy nie uważał się za patriotę [8].

Po rosyjsku, ale przeciw Rosji

Co się stało, gdy Rosja zakończyła przygotowania do wojny i wysłała swoje wojska do Ukrainy? Wymownym przykładem jest tu Krzywy Róg, jakby twierdza „wschodniosłowiańskiej” elity. Jurija Wiłkuła wybrano na burmistrza w 2010 r. po zwycięstwie Janukowycza w wyborach prezydenckich. Jego syn Ołeksandr był dyrektorem generalnym dwóch dużych przedsiębiorstw przemysłowych miasta w kluczowym momencie kontestowanego przekazania tych firm Rinatowi Achmetowowi, najbogatszemu człowiekowi w Ukrainie i tradycyjnemu sponsorowi „wschodniosłowiańskich” projektów politycznych. Wzmocnieniu władzy politycznej rodziny Wiłkułów towarzyszyło sponsorowanie budowy cerkwi i innych miejsc kultu Patriarchatu Moskiewskiego, a także pomników, które wzmocniły radziecką wersję pamięci historycznej II wojny światowej. Lokalni działacze nacjonalistyczni i liberalni byli przekonani, że elity rządzące przejdą na drugą stronę, gdy tylko pojawią się tu wojska rosyjskie.

W rzeczywistości Ołeksandr Wiłkuł stanął na czele administracji wojskowej Krzywego Rogu. Wkrótce po rozpoczęciu inwazji napisał: „Drodzy przyjaciele, każde pokolenie ma swoją twierdzę brzeską, ma swój własny Stalingrad. Teraz przyszedł czas na nas. Nie oddamy okupantom ani piędzi rodzimej ziemi! Za nami Krzywbas, nie mamy gdzie się wycofać! Za nami nasze rodziny. Za nami groby naszych bliskich... Pokonamy wroga!” Tych kilka zdań zawiera co najmniej pięć aluzji do wojennych przemówień Stalina.

Tożsamość „wschodniosłowiańska”, od dawna postrzegana jako „prorosyjska”, stała się instrumentem mobilizacji przeciwko rosyjskiej inwazji. Lokalne „etnicznie ukraińskie” społeczeństwo obywatelskie było zirytowane i zdezorientowane takim obrotem sprawy, ale fakt pozostaje faktem niezależnie od jego postawy: opór wobec inwazji rosyjskiej jest tam skutecznie organizowany pod hasłami radzieckiego antyfaszyzmu i wiary prawosławnej. Przywódcy politycznemu, który od lat sprzeciwia się ukraińskiemu etnonacjonalizmowi i walczy z posteuromajdanową „dekomunizacją” przestrzeni miejskiej, składają teraz przyjazne wizyty osobistości z obozu ukraińskiego nacjonalizmu, a on inicjuje zmianę kojarzonych z Rosją nazw wszystkich miejscowości (co implikuje większe zmiany niż tylko zastąpienie nazw komunistycznych).

Jednomyślna reakcja na inwazję

A co z robotnikami? Wydaje się, że żaden z moich niegdyś „apolitycznych” czy „wschodniosłowiańskich” respondentów z Krzywego Rogu nie ma wątpliwości co do oceny inwazji. Zakres ich reakcji waha się od występowania z emocjonalnymi odezwami patriotycznym na czatach grupowych do osobistego udziału w wysiłku wojennym. Przywódca związków zawodowych, do którego zagraniczni znajomi chcieli wysłać pomoc humanitarną, prosi o broń. Wysiedlony z Doniecka górnik zapomniał o swoim sceptycyzmie wobec polityki i entuzjastycznie przyłączył się do obrony miasta. Jest wiele takich przykładów.

Przez dziesięciolecia stosunek ukraińskiej klasy robotniczej do polityki był powściągliwy, jeśli nie aktywnie antagonistyczny. Polityka, niezależnie od swojej natury i zabarwienia, była postrzegana jako sfera korupcji i kłamstwa. Co się zmieniło? Być może niewiele. Jednomyślna reakcja na inwazję rosyjską okazała się tak silna właśnie ze względu na jej „apolityczny” charakter: doświadczenie wojny i reakcja na nią są instynktowne, niezapośredniczone przez „skorumpowane” ideologie i polityki. W przeciwieństwie do poprzednich wydarzeń politycznych, wojna jest „realna”. Narusza samą tkankę życia codziennego i nie polega na abstrakcyjnych refleksjach, zapośredniczonych przez klasę intelektualną. Stąd zdumiewający poziom osobistego zaangażowania.

Do podobnego wniosku dochodzi Wołodymyr Artiuch, porównując oficjalne narracje rosyjskie i ukraińskie, towarzyszące w tym roku obchodom rocznicy II wojny światowej: „O ile Ukraina walczy z ikonicznymi znakami i odwołuje się do trzewnych doświadczeń cielesnych za pomocą znaków indeksowych, o tyle Rosja polega głównie na symbolach niczym niezwiązanych z przeżywanym doświadczeniem” [9]. Obie strategie dyskursywne uniemożliwiają budowę od dołu trwałego ruchu politycznego, ale o ile symbolizm rosyjski demobilizuje, o tyle ukraińskie odwołanie do przeżywanej rzeczywistości, z reguły mobilizuje potężną lojalność emocjonalną wobec wydarzenia.

Wojna to nie zmienna niezależna

Ołeh Żurawlow i Wołodymyr Iszczenko przeanalizowali podobną „politykę bezpośrednią” na materiale z Euromajdanu – przypadku mobilizacji na wielką skalę, która nie miała zwerbalizowanego programu i zamiast tego polegała na emocjonalnym związku między uczestnikami ruchu, a także między nimi a ich celem politycznym [10].

Czy więź ta będzie w stanie ustabilizować się na tyle, aby wygenerować zbiorowy potoczny rozsądek, kreujący wreszcie, w odpowiedzi na wojnę, „prawowity”, niepodzielny naród ukraiński? Heglowska synteza dwóch przeciwstawnych ideologii, których współistnienie czyniło Ukrainę niepełnowartościową z punktu widzenia wielu narracji, wydaje się bardzo atrakcyjna. Jeśli taki projekt stanie się rzeczywistością, jak może on wyglądać? Może albo popaść w ciasny etnonacjonalizm, albo rozwinąć się w inkluzywny projekt narodowy, oparty na wspólnym doświadczeniu wojny, pragnieniu integracji z Unią Europejską i redystrybucyjnym programie. Może albo pozostać przedracjonalny (w końcu czym jest nacjonalizm, jeśli nie romantycznym zaprzeczeniem racjonalności Oświecenia?), albo przełożyć się na czytelniejszy program polityczny.

Teraz, gdy wszystko, łącznie z przyszłym kształtem geograficznym Ukrainy, zależy od wyniku wojny, niewiele można powiedzieć na pewno. Ważne jest jednak uznać, że wojna też nie jest zmienną niezależną; jej przebieg strukturyzuje pełna sprzeczności sprawczość polityczna zamieszkujących kraj ludzi.

*Socjolog.

Notes

[1] A. Etkind, Internal Colonization: Russia’s Imperial Experience, Polity Press, Cambridge 2011.

[2] M. Riabchuk, „Two Ukraines?”, East European Reporter nr 5, 1992.

[3] Ch. Hann, „The Agony of Ukraine”, FocaalBlog, 3 czerwca 2022 r.

[4] S. Shulman, „National Identity and Public Support for Political and Economic Reform in Ukraine”, Slavic Review nr 64, 2005.

[5] L.A. Way, Pluralism by Default: Weak Autocrats and the Rise of Competitive Politics, Johns Hopkins University Press, Baltimore 2015.

[6] S. Chim, „The Dawn of an Iron Ore Super Cycle”, Resource World Magazine, styczeń 2021.

[7] P. D’Anieri, „Gerrymandering Ukraine? Electoral Consequences of Occupation”, East European Politics and Societies and Cultures nr 33, 2018.

[8] D. Gorbach, The (Un)Making of the Ukrainian Working Class. Everyday Politics and Moral Economy in a Post-Socialist City (praca doktorska), Sciences Po-Institut d’Études Politiques de Paris, Paryż 2022.

[9] V. Artiukh, „Destruction of Signs, Signs of Destruction”, Emptiness, 9 maja 2022.

[10] O. Zhuravlev, V. Ishchenko, „Exclusiveness of Civic Nationalism: Euromaidan Eventful Nationalism in Ukraine”, Post-Soviet Affairs nr 36, 2020.